Łączna liczba wyświetleń

czwartek, 30 sierpnia 2012

ROK 2012 I WYPADY GDZIEŚ PRZED SIEBIE !!!

                               1000 km w siodle



Plany ,plany ,plany ....
Ale jak to w życiu nie zawsze wszystko wychodzi zgodnie z nimi.Sezon 2012 zaczęty od wypadu przed - majówkowego na Słowację w Tatry wysokie.
Wyjazd zaplanowany był na 28 kwietnia w godzinach porannych.Część grupy 3 osoby-3 motocykle  wyruszyła zgodnie z planem tj.rano a ja z przyczyn zależnych wyruszułem w godzinach południowych.
Trasa przebiegała bardzo pomyślnie,pogoda dopisywała, ruch na trasie znośny więc mogłem gonić grupę.Z Lublina wyruszyłem drogą na Kraśnik,Nisko,Rzeszów,Barwinek.Po trzech godzinach spędzonych w siodle motocykla dojechałęm do moich towarzyszy podróży czekających na mnie właśnie w Barwinku na stacji paliw.Tu chwila odpoczynku,przerwa na papierosa ,zakupy waluty i znów na motocykle by gnać dalej ale już w grupie.
 

Dalsza trasa przebiegała również dobrze , drogi na Słowacji są w bardzo dobrej formie i bez organizacji mistrzostw Euro.Z Barwinka ruszyliśmy w kierunku Svidnika i tu już piękną obwodnicą miasta kierunek na Presov.Trochę autostradą, trochę drogą "zwykłą" dobrneliśmy do Presova i stąd kierunek na Poprad .Wyjazd z miasta nową autostradą choć dalsze odcinki tej drogi to remonty, i budowa nowych części autostrady.Dojechaliśmy do zjazdu w okolicach miejscowości Branisko i stąd już drogą numer 18 , dość widokową pełną zakrętów, podjazdów i zjazdów skierowaliśmy się w kierunku miejsca naszego postoju pod przepięknym widokowym i bardzo starym zamkiem SPIŚSKY HRAD leżącym tuż obok miejscowości o nazwie Spiśskie Podhradie.Sam zamek pochodzi z początków wieku XIV .Więcej o tym przepieknym miejscu mozna poczytać tutaj : http://pl.wikipedia.org/wiki/Zamek_Spiski

Zdjęcie zrobiłęm wychodząc na pobliskie wzgórze i choć płuca mało brakowało byłyby wyplute to warto było zobaczyć i uwiecznić ten widok.




Dzień miał się ku zachodowi i do końca naszej podróży zostało jeszcze ok 50 km ,trzeba więc się zabierać spod pięknego zamczyska i pędzić do miejsca odpoczynku.
Miejscem docelowym dnia dzisiejszego jest mała- malowniczo położona miejscowość u stóp Tatr , zaledwie 4 km od znanej tatrzańskiej  miejscowości SMOKOVCE i ok 6 km od POPRADU. Miejscowość do której podążamy to NOVA LESNA.
 
 
Jeszcze szybkie zakupy w okolicach równie pięknej ,starej i bardzo urokliwej miejscowości na naszej trasie Levocy http://pl.wikipedia.org/wiki/Lewocza , i już z pełnymi jadła i napitku sakwami bez przystanków kierujemy się do celu.
Dotarliśmy w okolicach godziny 21 miejscowość Nova Lesna ul.Horska 28 .I mimo że godzina dość późna a za nami 430 km jazdy to po ogarnięciu się zasiedliśmy za stołem pełnym jedzenia i trunków u naszych gospodarzy.
Bardzo życzliwi ludzie, miejsca noclegowe dość przytulne i przede wszystkim dosyć tanio ,co jest chyba bardzo ważnym elementem włóczęgi motocyklowej ...jak nie najważniejszym.MA BYĆ DOBRZE I TANIO.
 
Noc minęła szybko.I choć człowiek kładzie się spać z lekkim zachwianiem równowagi to poranek jest tu zawsze taki sam.Zero bólu głowy czy innych bzdetów związanych z "chorobą dnia poprzedniego".
Poranne śniadanie ok 7 .00 , zbiórka i obmyślanie co na dziś.
 
Ok. godziny 8.30 my już w swoich siodłach i po życzliwym pożegnaniu z gospodarzami Eduardem i Daną Holubami kierujemy się w stronę Smokovców by tu skręcić w lewo i widokową choć po huraganie w 2004 roku już nie tak piekną trasą dotrzeć do Strbskiego Plesa.Wracając do huraganu ,który przeszedł tędy właśnie w 2004 roku zmienił ON właściwie wszystko w pięknej scenerii Tatr Słowackich.Bardzo szkoda i aż łzy cisneły się do oczu gdy pierwszy raz zobaczyłęm skutki tego co się stało (w 2006 roku więc 2 lata po tragedii ).
 
Odcinek drogi z Novej Lesnej do Strbskiego Plesa to około 30 km więc czasowo wyrobiliśmy się dość szybko i po zaparkowaniu naszych maszyn na terenie parkingu przy hotelu mogliśmy cieszyć się pięknym dniem kwietniowej wiosny.
 
 
Tu - w Strbskim Plesie oznaki wiosny choć widoczne w aurze pogodowej ,bo dzień ciepły i piękny , to turyści z nartami i zalegający śnieg w dość grubej warstwie informował nas ,że zima tu jeszcze nie odpuściła.Po krótkim namyśle i kilku fotkach ze skoczniami narciarskimi w tle poszliśmy przed siebie coś pozwiedzać.


 Postanowiliśmy wyjechać kolejką krzesełkową do schroniska Chata Pod Soliskom.Podczas przejażdzki kolejką u nie których z nas wyszło kto cierpi na lęk wysokości.... przynajmniej na początku. Było trochę śmiechu ale widoki , że dech zapiera.








Mimo , że dzień i widoki piękne czas był ruszać na dół .
Tak na pocieszenie chyba kilka uśmiechów dość sympatycznych buziaków wjeżdzających na górę.

 Dalszy dzień spędziliśmy znów w siodłach motocykli kierując się wszyscy do granicy Polski znów w Barwinku.
Będąc juz w Polsce kierunek - Bieszczady i tu w pięknej Cisnej obiado-kolacja i nie jak zwykle to bywa w "Siekierezadzie" ale gdzieś obok.W tej pierwszej brak miejsc.
Kilka fotek z przygodnymi turystkami (trochę "zalanymi"- jak to przed długim weekendem) i wieczorna jazda do Lublina.
I choć plany wyjazdowe były dłuższe to wypad był weekendowy.Mimo wszystko chwile niezapomniane, towarzystwo jak zwykle super i teraz czekać tylko następnego wyjazdu,który pewnie niebawem.
 
 
 
 
..... i przyszedł czerwiec.....
 
CZAS NA NOWE WYZWANIE
- i znów kolejny 1000 km
 
16.LIPIEC.2012 - dzień pierwszy 
 
 
W połowie czerwca starałem się zorganizować jakiś wypad gdzieś przed siebie z moją zaprzyjaźnioną grupą motocyklową i jak to bywa na początku chetnych było wielu a gdy przyszło do wyjazdu zostałem sam..... jednak nie straszne mi takie wyzwania.
Ważne by realizować zaplanowane działania.
 
Wybór padł na południową część naszego kraju.
 
Połowa czerwca- weekend wydał się doskonałą porą wyjazdową zwłaszcza ,że wszelkie pogodynki utwierdzały piękną pogodę na najbliższe dni.Zaufałem i w drogę.
Szybkie przygotowania i w godzinach rannych wyjazd.
 
Trasa jaką wybrałem to Lublin - Kraśnik-Rzeszów-Tarnów-Kraków-Tychy i powrót.
Część moich planów rozmyła się po drodze ponieważ stwierdziłem ,że wolę polatać po Tatrach i zamiast na Śląsk pojechałem w Tatry Słowackie.Ale o tym dalej.

na trasie Rzeszów - Tarnów wymuszony postój na otarcie się krwi dość dużego robala który trafił w blendę mojego kasku tuż pod okiem.




















 


Rozmazany robaczek-musiał być sporych rozmiarów



 











   Okolice Nowego Sącza



Po chwili przerwy na opatrzenie kasku mozna było ruszać dalej i tak do Tarnowa, a stad obwodnicą na Kraków i tuż przed Krakowem w Brzesku skierowałem się przez Gnojnik,Czchów do Nowego Sącza.
Tu kilka fotek z tego etapu podróży. Myślę ,że warto wybrać się w taką eskapadę dla takich widoków.

 
Z Sącza kierunek do granicy w Piwnicznej i dalej przez Starą Lubovną na Poprad i znów do Novej Lesnej - bo jak wczesniej wspomniałem to od lat miejsce mojego i nie tylko mojego przystanku na Słowacji.
 
 
Stacja Piwniczna - koniec świata



 
Ze stacji krętą drogą pod górę przez las dojeżdza się do przejścia granicznego ze Słowacją.

Uważam ,że ta trasa wjazdowa na Słowację dla motocyklistów jest jedną z ładniejszych , dużo zakrętów ,nawet dobra nawierzchnia i WIDOKI...... to właśnie w tym uwielbiam.

Już na Słowacji ...












Blisko ,blisko coraz bliżej...............

Widok na Tatry z odległości ok 30 km
Elektrićka dowiezie Cię w najpiękniejsze miejsca Tatr Wysokich na Słowacji
Widok na szczyty tatrzańskie -z ok 30 km
 










Drogi na Słowacji są bardzo dobrej jakości i uważam ,że nasi Polscy Inżynierowie Drogowi mogą - a nawet powinni uczyć się od naszych południowych sąsiadów.A to na to dowód- droga po przysłowiowym zadupiu.


W zwiazku z tym,że dzień miał się już ku zachodowi trzeba było przyspieszyć tempa podróży.Do celu dojechałem ok godziny 20-tej. Zatrzymując się jeszcze chyba 2 razy by pstryknąć pamiątkowe fotki .Ale było warto zrobić postój dla takich zdjęć.




                        Kolejny dzień pięknego weekendu.
\\
                                                       17.lipiec 2012 - dzień drugi

Od rana słońce nie dawało spać więc czas w dalszą drogę.Po szybkim śniadanku ,pakowanie i pożegnanie ze wspomnianymi wcześniej gospodarzami z Horskiej 28 - Daną i Eduardem Holubami .
Słoneczko zapowiadało naprawdę piękny dzień .Plan na dziś ?
Pokręcić się trochę po górach po słowackiej stronie, wyskok do Zakopanego i przez miasto z Sukiennicami i Wawelem powrót do Lublina.

Czy się wszystko uda? Zobaczymy.

Zdjęcie na pamiątkę przy wyjeździe z Novej Lesnej w kierunku na Smokovce.

Kierunek Łysa Polana - granica państwa.
Droga piękna ,wśród lasów, czasem odcinek prosty się zdarzy i można trochę pobawić się manetką od gazu odkręcając ją mocniej.. jednak zaraz kilka zakrętów i hamowanie..
Myślę, że większość motocyklistów, którzy mieli przyjemność tędy się włóczyć jest podobnego zdania, żę trasy Tatr Wysokich są najzwyczajniej w świecie piękne i nie trzeba pędzić na trasę Transfogaraską by pokręcić się wśród pięknych widoków,lasów i gór.Choć Transfogaraska jest piękną trasą widokową - mam nadzieję być tam ale już w 2013 roku.

okolice Belianskiej Jaskini
Kilka fotek zrobionych w drodzę do granicy na Łysej Polanie.
okolice Tatranskiej Kotliny i Belianskiej Jaskini

droga do granicy okolice Belianskiej Jaskini




 








Kierując się drogą 537 skręcamy w lewo (kierunek granica) na drogę 67 i tu na wysokości mniej więcej Belianskiej Jaskini warto skręcić w prawo w małą dróżkę prowadzącą na stok narciarski- bardzo fajna dla oka trasa.


                           ZDIAR  - w drodze do granicy

  Kolejnym miejscem wartym chwili zatrzymania się jest miejscowość leżąca " po drodze " o nazwie ZDIAR.Widoki po lewej stronie tej miejscowości ciągnące się kilka kilometrów zapierają dech i naprawdę warto na chwilę przystanąć.
Zdiar to ciekawe miejsce również zimą.Jest tu bardzo dobrze rozwinięta baza narciarska z licznymi wyciągami i całym zapleczem logistycznym.Miałem przyjemność sprawdzić to osobiście i choć to nie Austria czy Włochy to jednak na obecne ceny można tu zimą skorzystać z ofert tutejszych.








 Czy nie można się zakochać?
Dojeżdzając do granicy źle skręciłem i dojechałem do przejścia granicznego ale nie na Łysej Polanie
tylko moim oczom ukazała się tablica JURGÓW. I dupa blada kilka kilometrów powrotu do drogi głównej.

 
 
Ale w taką pogodę można wracać chociażby kilkadziesiąt nie kilka kilometrów.
 
 
ZAKOPANE      
 
 
Dobiegało południe więc od granicy skierowałem się do stolicy polskich Tatr -Zakopanego.
Dojazd to miasteczka jak zwykle w weekendy trochę utrudniony przez natłok przybywajacych aut, jednak dla motocykla to nie problem - więc środek i dzida do przodu.
Postój pod Wielką Krokwią i wypatrywanie czy Małysz gdzieś nie leci - chyba pojechał na Dakar ,bo go nie spotkałem.
Tu jakiś szybki obiadek ,kilka fotek i kierunek Kościelisko i Gubałówka.
Pokręciłem się trochę po znanych mi uliczkach, odwiedziłęm stare znane miejsca, kawa na Gubałówce kilka pamiątek i do domu.
Droga z Zakopanego .... inaczej niż zwykle, ponieważ z Gubałówki skręciłem w prawo
(jeszcze na Gubałówce) i pojechałem na miejscowości Nowe Bystre i Ząb. Przecudne miejsce ,kuuupa zakrętów i można jechać bez gazu - - - ciągle z góry przez kilka kilometrów.Z Zębu pięknie sie dojeżdza przez Suche  do Poronina a tu już tylko w lewo i na "zakopiankę". Dzięki Bogu było pusto i z Zakopanego do Lublina jechałem 4 i pół godziny.
widok na Wielką Krokiew

 Giewont
 


 
DROGA NA GUBAŁÓWKĘ
 


 
i ostatnie zdjęcie wykonane tego wyjazdu ...to oczywiście
 
 
 Z całej podróży udało mi sięszczęśliwie wrócić ,bez "przygód" .
Polecam odwiedzić miejsca o których pisałem ponieważ warte są choć krótkiej chwili spędzonej właśnie tam.